"Kłamstwa Locke’a Lamory" Scott Lynch
Książki fantasy cieszą się wśród czytelników niesłabnącą popularnością, chociaż większość z nich bazuje na typowych dla gatunku motywach i utartych schematach. Jak to się dzieje, że nadnaturalne istoty, magia i wyimaginowane światy jeszcze się nam nie „przejadły”? Odpowiedź znalazłam w „Kłamstwach Locke’a Lamory”, pierwszej części cyklu o Niecnych Dżentelmenach spod pióra Scotta Lyncha. Po zaznajomieniu się z opisem z okładki, miałam już pewne wyobrażenie na temat treści. Myślałam: kolejna książka o złodziejach i ich przygodach, nic specjalnie odkrywczego, są takich setki w księgarniach czy bibliotekach. Mimo to wzięłam „Kłamstwa...” z półki i postanowiłam przeczytać - wszak „wszyscy kochają łotrzyków”, prawda? Teraz, już jakiś czas po lekturze, cieszę się z tamtej decyzji, bo dzieło Lyncha trafiło na listę moich ulubionych. Jego fenomen polega na tym, że autor przedstawia popularny motyw bandy złodziejaszków w zupełnie nowej, nieznanej mi dotąd odsłonie. Niecni Dżentelmeni to nie tylko siatka wyjętych spod prawa rabusiów, działających w zepsutym półświatku Camorry, ale też trupa teatralna oraz... grupka wyznawców sekretnego boga. Młodzi i ambitni Dżentelmeni kradną jedynie dla własnej przyjemności, wymyślając coraz to nowsze i bardziej niebezpieczne przekręty, czym znacząco uprzykrzają życie elitom Camorry. Można powiedzieć, że złodziejski fach jest dla nich formą zabawy. Jednak ta zabawa szybko zmienia się w pełną zwrotów akcji grę o życie, gdy młodzieńcy pod wodzą tytułowego Locke’a zostają uwikłani w intrygę pałającego chęcią zemsty Szarego Króla i zatrudnionego przez niego maga-najemnika. Złodzieje-aktorzy zmuszeni są wziąć udział w ryzykownej maskaradzie, w której stawką jest wszystko, nad czym pracowali przez wiele lat. Doskonale bawiłam się przy tej książce - dosłownie nie mogłam się od niej oderwać. Było to również pouczające doświadczenie, ponieważ przekonałam się, że gatunek fantasy wciąż jeszcze może zaskoczyć swych wielbicieli czymś wyjątkowym.
|