"Bakakaj" Witold Gombrowicz
"Bakakaj" zadziwia już od początku, nie tylko treścią, a także tytułem. Śpieszę z wyjaśnieniem, Gombrowicz na początku II wojny światowej wyjechał na pewien czas do Argentyny, a „Bakakaj” to nazwa ulicy w Buenos Aires przy której mieszkał. Książka jest zbiorem dziesięciu opowiadań, w których autor ironicznie przedstawia człowieka i wyśmiewa się za tym z jego wielu niedoskonałości i perwersyjnych tendencji. Każde opowiadanie jest unikalne i zawiera charakterystyczną dla Gombrowicza groteskę. Czyta się je zaskakująco swobodnie, autor zdecydowanie pragnie intelektualnie zaangażować swoją publiczność i nie narzuca jednej interpretacji. Pozwala czytelnikowi samemu zagłębić tekst i podjąć decyzję o jego sensie. Muszę tutaj wspomnieć o swoim ulubionym fragmencie, tzn. o „Biesiadzie u hrabiny Kotłubaj”. Co zapowiada się być uroczystym przyjęciem i dyskusją o sztuce, nagle przyjmuje zupełnie inny, szokujący wydźwięk. Nie dość, że opowiadanie jest napisane nieporównywalnie lekkim piórem przedstawiając żywy, nawet jaskrawy obraz wydarzeń, to jeszcze historia utrzymuje czytelnika w ciągłym napięciu. Zagadka tytułu została rozwiązana już we wstępie, lecz tajemnice kryjące się wśród stron książki „Bakakaj” wciąż pozostają niezgłębione. Zapewniam, że odnajdzie się w nich wiele interesujących przekazów i przyjemnie spędzi czas. Mogę z całego serca zachęcić do zapoznania się z utworem.
|