"Normalni ludzie" Sally Rooney
Czytając książki obyczajowe zagłębiam się w życia bohaterów, odczuwam ich emocje, sympatyzuje z nimi, a czasem ich nienawidzę. Niemniej jednak zawsze zdaję sobie sprawę, że to jest opis ich życia, a nie mojego. Czytając książkę „Normalni ludzie” Sally Rooney straciłam to poczucie. Miałam wrażenie jakby ktoś wyjął sceny z mojego życia i włożył je do tej książki. Po przeczytaniu pierwszych paru stron „Normalnych ludzi”,miałam wrażenie, że to będzie kolejna, oczywista historia miłosna dwóch młodych ludzi – główny bohater, Connell, jest popularny w szkole i w swojej mieścinie, wychowywał się w cieple rodzinnego domu, a główna bohaterka, Marianne, jest szarą myszką, wyśmiewaną w szkole, która nie ma pojęcia o cieple rodzinnym. Każdy zna ten schemat i wie, że główni bohaterzy, mimo przeciwności losu, zostaną szkolną parą i pokażą całemu światu, że przeciwieństwa się przyciągają - nie w tym przypadku. Opisana historia miłosna trwa wiele lat, wskutek nieoczywistych zachowań i skomplikowanej, ludzkiej psychiki. Prozę Sally Rooney czyta się bardzo szybko. Jest to zasługa oszczędnie opisywanych uczuć, jednak nie jest to wada lektury. Zastosowana oszczędność idealnie obrazuje introwertyczność współczesnej młodzieży. Wszystkie niedopowiedzenia, niejednoznaczne sytuacje wynikają ze strachu: przed opinią innych, przed swoimi uczuciami, czy przed dokonaniem zmiany. Czytając niektóre sytuacje w duszy krzyczałam „Nie wychodź!”, „Spytaj się czy wszystko jest dobrze!”, „Jeśli nie jesteś czegoś pewny po prostu się zapytaj!”. Byłam sfrustrowana, ponieważ wiedziałam, że bohaterzy uniknęliby większości nieporozumień, gdyby ze sobą rozmawiali… Rozmowa. Rozmowa jest słowem klucz tej książki. Czytając czy oglądając filmy uwielbiam patrzeć jak ludzie ze sobą rozmawiają i rozstrzygają wszystkie konflikty – wydaje to się takie proste! W tej książce mamy spotkanie z rzeczywistością. Na początku relacji bohaterzy są powściągliwi w swoich wypowiedziach, sprawiając wrażenie chłodnych i pewnych siebie. Często zamiast się o coś zapytać, wysuwają własne wnioski na podstawie swoich odczuć, a gdy chcą powiedzieć coś więcej, rezygnują…Czy nie jest to obraz współczesnej młodzieży? Bohaterzy zamykają się w sobie, dzięki czemu nie muszą pokazywać swoich prawdziwych uczuć i mogą pozostać w cieniu swojej wykreowanej osoby. Tak samo jak główni bohaterzy, każdy z nas zakłada jakąś maskę. Nakładanie masek pomaga bohaterom w dostosowaniu się do danego towarzystwa. W ciągu całej lektury zobaczymy wiele twarzy głównych bohaterów. Rodzi się zatem pytanie, która jest prawdziwa? Czy jest to na przykład Marianne w domu, w szkole, na studiach czy w Szwecji? Sądzę, że jest jedna odpowiedź: każda nałożona maska jest cząstką Marianne. Wszystkie tworzą całość, wszystkie mają własną historię i wszystkie wykreowały jej osobowość. Kolejnym tematem poruszonym przez Sally Rooney jest zagubienie. Zagubienie związane z własną osobą. Bohaterzy wiele razy podczas lektury nie są pewni kim są, czego chcą i jacy są naprawdę. Jest to związane nie tylko z nakładaniem masek, ale z oceną innych. Ocena ludzi ma ogromny wpływ na postrzeganie siebie. Na przykładzie Marianne, widzimy niepogodzenie się z własną osobą. Główną przyczyną jest jej najbliższa rodzina. Marianne doświadczała nie tylko przemocy fizycznej, ale i psychicznej z czego nie mogła się pozbierać. Mimo iż czasem sprawia wrażenie pewnej siebie, w środku cały czas podważała swoją osobę i swoje uczucia. Jest jeszcze wiele kwestii, które poruszyła Sally Rooney. Jest ich na tyle dużo, iż dyskusja o tej książce trwałaby godzinami. Ciężko zrozumieć młodego człowieka w tych czasach. Uważam, że przeczytanie tej książki mogłoby pomóc, ale jednocześnie narodziłoby też mnóstwo nowych pytań. Lektura „Normalni ludzie” przepełniona jest ogromnym bólem, często ukrytym między wierszami, jest zobrazowaniem problematyczności relacji międzyludzkich i przede wszystkim jest ukazaniem świata rzeczywistego. Przeczytanie książki „Normalni ludzie” było dla mnie bardzo intymnym doświadczeniem. Jako dwudziestolatka bardzo dobrze znam opisywaną tam rzeczywistość. Jest ona chłodna, dołująca i irytująca. Najbardziej denerwują mnie wszystkie niewypowiedziane słowa. Wiele cierpienia można by było uniknąć tylko dzięki jednej rozmowie. Jednak nie oceniam bohaterów, rozumiem ich, rozumiem ten paradoks. Często się uważa, że lepiej się zamknąć w sobie, niż dzielić się swoimi uczuciami, ponieważ wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś cię skrzywdzi. Jednak jak nie dajemy się poznać drugiej osobie, nie mówimy jej jak się czujemy jesteśmy równie podatni na skrzywdzenie.
|