"Omega" Marcin Szczygielski
Czy Was też upominają rodzice, że za długo przesiadujecie przed ekranem komputera i pomyli Wam się świat realny ze światem gier? Pewnie słyszeliście nieraz, żeby nie klikać w linki pochodzące z nieznanych adresów e-mail? No właśnie… Wbrew radom dorosłych postąpiła Joanna, bohaterka powieści „Omega” Marcina Szczygielskiego. Tytuł książki to zarazem internetowy pseudonim nastolatki, która cały wolny czas spędza w wirtualnej rzeczywistości. Dziewczynka, zaciekawiona tajemniczym adresem strony internetowej, uruchamia grę, której scenariusz staje się nagle jej życiem. Warszawa zza okna zamienia się w Warszawę wirtualną, pełną fantastycznych postaci, takich jak zabawne zombie, wampiry i duchy. Wielopoziomowa gra toczy się m. in. w Zamku Ujazdowskim, po którym grasują wilkołaki, oraz na placu Zbawiciela, gdzie zadaniem jest pokonanie kosmicznych klaunów okradających ludzi z radości. Jednym z ostatnich etapów jest obrona przed wszechobecnym konsumpcjonizmem, który kwitnie w Złotych Tarasach, i zmierzenie się z Wrogiem. Gracz wróci do swojej codzienności, gdy pokona wszystkie dwadzieścia poziomów rozgrywki. Omega, której od pierwszej odsłony gry towarzyszy Dziecko, świetnie radzi sobie z kolejnymi wyzwaniami. Jej kompan rośnie i rozwija się tak szybko, że gdy „game is over” staje równolatkiem głównej bohaterki. Jeśli chcecie wiedzieć, gdzie w naszym mieście odbyły się wyścigi na strusiach, z jakiego powodu Omega trafiła do szpitala na ul. Lindleya i kim był Wróg, zarezerwujcie sobie kilka najbliższych wieczorów na ten 600-stronnicowy debiut literacki autora „Czarownicy piętro niżej” czy „Teatru Niewidzialnych Dzieci”. Potrzebujecie tylko trochę odwagi, empatii, niekonwencjonalnego myślenia i wiary w dobre zakończenie. Jestem pewna, że książka pozwoli Wam przejrzeć się w oczach Joanny. Kolejne strony „Omegi” uzmysławiają, że nawet ci, którzy budzą się co rano z przyjazną twarzą, mogą mieć wrogów we własnym wnętrzu.
|